Moje nowe LPS #1

Cześć! Jak mijają Wam wakacje? Przyznam szczerze, że mi dość leniwie i nie zrealizowałam jeszcze tego, co chciałam. Jak zwykle plany miałam dość ambitne, a podejście do tematu już mniej. xD Myślę, że to nie tylko moja zmora… ale do rzeczy!

W ostatnim poście wspomniałam, że jedzie do mnie kilka paczek z G4/G5. Wywiązała się dyskusja na temat tego czy G5 już jest czy to nadal G4. Nie chcę teraz się o tym rozpisywać, ale chciałabym pokrótce przedstawić moje stanowisko w sprawie.
 Jeżeli chcielibyście, żebym omówiła to bardziej szczegółowo – dajcie znać. Teraz chcę jedynie szybko wytłumaczyć dlaczego najnowsze LPS nazywam G5. Pewnie wiecie, że ostatnio Hasbro wprowadzili nowe Littlest Pet Shop, które wizualnie dość różnią się od tego, co mamy w G4. Są bardziej „normalnie”, podobne do G2. Straciły swoją kreskówkowość i znów przypominają po prostu zwierzątka, a nie ich odpowiedniki z animacji.  Kształty są bardziej proporcjonalne, a pozycje realne. Oczywiście wszystko w granicach marki LPS, bo wiemy, że mają swoje cechy charakterystyczne,  jak np. wielkie głowy i oczyska, co realizmem nie jest. ;) Nowe LPS wyglądem odbiegają od tego co było kiedyś, a zwłaszcza od początków G4. Hasbro zrobili spory krok w tę stronę i z zapowiedzi wynika, że będą właśnie w tym kierunku iść. Dlatego uważam, że najnowsze LPS-y zasługują na miano nowej generacji. Właśnie przez ten przeskok od początków G4 do teraz, przez różnice w wyglądzie i samym podejściu marki. Oczywiście nikt Wam nie każe uznawać ich za nową generację. Jeżeli uważacie, że to nadal G4, to przecież możecie je tak nazywać. :) 

Dobrze, stanowisko przedstawione, a teraz czas na pokazanie tego, co w tych paczkach było! 

Oto one! Zestaw rodzinny niedźwiadków i coś, na co czekałam najbardziej – mama żółw z dzieckiem, z serii tęczowej!

Zacznijmy od miśków. Zestaw składa się z dwóch LPS w normalnym rozmiarze, dwóch mini i jednym tiny. Jako dodatki otrzymujemy garnek z miodem, stolik, napój, hot doga i loda. 

Czego nie lubię, to to, że najmniejszy misiek nie może sam siedzieć. Do tego głowa ojca jest baaardzo kiwająca. Za to mama była tak ściśnięta w opakowaniu, że musiałam na siłę luzować jej głowę, bo w ogóle nie chciała się ruszać i była za bardzo dociśnięta do tułowia.  Nadal nie rusza się płynnie, czasami ją przycina.

Żółwie! Przyznam, że fakt, iż są „rare” jeszcze bardziej motywował mnie do ich kupna. Ot takie zboczenie. :D Jakby nie było, ten zestaw jest prześliczny.  Właściwie wszystkie podwójne zestawy rodziców z dziećmi, które ostatnio się ukazały bardzo mi się podobają. W skład tego wchodzi mama z żółwiątkiem w rozmiarze tiny, do tego okulary, palma, na które może siedzieć żółwik i mała rozgwiazda.

Następny zestaw, to beagle z serii Mommy & Babies. Jeden z moich ulubionych!

Mama podoba mi się najbardziej. Minis są fajnym dodatkiem, ale największą miłością darzę regularne LPS-y. Niestety maluchy nie są wyważone i mają ogromne problemy z siedzeniem. Jest to starszy zestaw, dlatego niestety tutaj znajdziemy w każdej figurce po jednej dziurce na deco bits.

Do zestawu dołączonych jest kilka dodatków: okulary, chmurka, naklejki, miska z jedzeniem, kokardka, zakładany krawat (dla maluchów) i butelka.

I ostatni petek. Kot, który chodził za mną od ponad sześciu miesięcy. Nie zdecydowałam się na jego kupno, gdy w ToysRUs były poświąteczne przeceny, a potem nigdzie nie mogłam go znaleźć. Teraz jest mój, a sumienie trochę się uspokoiło. :D

Uwielbiam brokatowe pet shopy. Te z serii Sweetheart są cudowne. Mam jeszcze wydrę. Kotek ma brokatowy ogon i serduszko na czole. Jako dodatek - zielone okulary. 
Na dziś to wszystko.  Ale udało mi się ostatnio zdobyć kolejnego rzadkiego pet shopa z tęczowej serii, więc niedługo Wam go pokażę. P.S. Jest tak gorąco, że się rozpływam i nie miałam siły robić jakichś wybitnych zdjęć, więc wybaczcie. :D