Gdybym miała wybierać kolejność generacji względem lubię - nie lubię, to ta znalazłaby się zdecydowanie na samym dole. Nawet G3 pasuje mi o wiele bardziej. A czwórka... no cóż. O istnieniu większości tych figurek wolałabym zapomnieć, ale to nie znaczy, że wśród nich nie można znaleźć perełek. Powiedziałabym nawet, że jest ich całkiem sporo, jednak ograniczę się na potrzeby wpisu i pokażę Wam dziesięć figurek, które według mnie są najładniejsze. Możliwe, że w bliżej nieokreślonej przyszłości któraś z nich zagości w mojej skromnej gromadce, a kilka nawet już mam.
Dajcie znać czy chcielibyście drugą część, a może jakiś wpis o najgorszych koszmarkach?
Wbrew pozorom wybór tej dziesiątki wcale nie był taki łatwy. Głównie dlatego, że LPS-ów, które mi się spodobały było o wiele więcej niż dziesięć. Z drugiej strony plasowały się one na podobnym poziomie, więc wewnętrznie czuję, że niektóre skrzywdziłam odrzucając je w drodze selekcji. 😆 Zauważyłam też, że na figurki, które już posiadam patrzę z mniejszą ekscytacją niż te, które są poza moim zasięgiem. I to znacznie zaburza odbiór, bo w końcu musiały mi się bardzo podobać, skoro je kupiłam, prawda? Dlatego ten post rodził się w wewnętrznych rozterkach i bólu. A miał być miły i przyjemny haha.
Kolejność przypadkowa.
To, co mnie urzekło w tej figurce to prostota. Ot, zwykły kociak. Jednak wszystko w nim tak idealnie współgra. Prosty kształt, stonowane kolory o jednym walorze, wielkie zielone oczyska i urocza mordka. I mamy przepis na sukces.